Najwyższa Izba Kontroli (NIK) przyjrzała się temu, jak gminy zlokalizowane w regionie Wielkich Jezior Mazurskich prowadzą gospodarkę ściekową.
Niestety wnioski z kontroli nie są optymistyczne. Według NIK, gospodarka ściekowa prowadzona przez gminy w tym, należącym do najcenniejszych przyrodniczo, regionie nie gwarantuje dostatecznej ochrony przed zanieczyszczeniem i degradacją wód. Powodem jest nieskuteczny nadzór nad odprowadzaniem ścieków ze zbiorników bezodpływowych, a także wieloletnie zaniedbania w gospodarowaniu ściekami pochodzącymi z wód opadowych i roztopowych.
Choć kontrolerzy wskazują także na pozytywne aspekty (dzięki rozbudowie infrastruktury kanalizacyjnej i osiągnieciu stopnia skanalizowania ośmiu objętych kontrolą gmin, który wahał się od 39 do 95% sytuacja uległa znacznej poprawie), to jednak podkreślają, że mogłaby ona wyglądać jeszcze lepiej.
Brak egzekucji w zakresie przyłączeń do sieci kanalizacyjnej
Izba zwraca bowiem uwagę, że stopień skanalizowania skontrolowanych gmin mógłby być jeszcze wyższy. Problem tkwi w tym, że pomimo wydatkowania przez samorządy ponad 200 mln zł na rozbudowę i modernizację zbiorczych systemów kanalizacji sanitarnej, włodarze gmin nie egzekwowali od mieszkańców obowiązku przyłączenia nieruchomości do tych sieci. W efekcie, aż 369 nieruchomości, które miały techniczne możliwości podłączenia do sieci kanalizacyjnej, nadal stosowały bezodpływowe zbiorniki na ścieki (szamba).
Szamba poza kontrolą
Czarę goryczy dopełnia fakt, że – jak wykazała kontrola – gminy nie nadzorowały (lub robiły to nieskutecznie) wykonywania przez właścicieli nieruchomości obowiązku opróżniania szamb. W wyniku braku tego nadzoru ścieki z tych gospodarstw niejednokrotnie nie trafiały do oczyszczalni. W żadnej gminie nie sprawdzano również częstotliwości i sposobu usuwania osadów ściekowych z przydomowych oczyszczalni ścieków. Nie nadzorowano także, czy przedsiębiorcy świadczący usługi opróżniania zbiorników bezodpływowych i transportu nieczystości do oczyszczalni, należycie wywiązywali się ze swoich zadań. Jak podaje NIK, spośród 34 takich przedsiębiorców skontrolowano zaledwie jednego!
Kontrolerzy zwrócili również uwagę, że poza nadzorem gmin pozostawały również podległe im przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne, zarządzające gminnymi oczyszczalniami ścieków oraz siecią kanalizacji sanitarnej. W latach 2014-2015 tylko jedna gmina skontrolowała podległe sobie przedsiębiorstwo – podkreśla NIK.
Ścieki opadowe i roztopowe – bez rozwiązań
Na ekosystem wodny Wielkich Jezior Mazurskich negatywnie oddziałują także ścieki pochodzące z wód opadowych i roztopowych, zauważa NIK. Objęte kontrolą gminy nie miały pełnego rozeznania co do znajdującej się na ich terenach sieci kanalizacji deszczowej oraz powierzchni utwardzonych (dróg, placów, parkingów itp.), z terenu których pochodziły ścieki z wód opadowych i roztopowych. W opinii kontrolujących, w żadnej gminie problemu prawidłowego zagospodarowania takich ścieków nie rozwiązano w dostatecznym stopniu, co w wielu przypadkach skutkowało odprowadzaniem ich do odbiorników bez uprzedniego podczyszczenia.
Brak programu ochrony środowiska i danych o jakości wody
Porażające jest stwierdzenie NIK, że spośród ośmiu skontrolowanych gmin tylko jedna miała aktualny gminny program ochrony środowiska!
Tylko dwie gminy dysponowały danymi dotyczącymi zmian jakości wody w jeziorach, do których były odprowadzane oczyszczone ścieki. Nie lepiej było w tym zakresie z Wojewódzkim Inspektorem Ochrony Środowiska, który również nie dysponował danymi umożliwiającymi określenie stopnia zmian jakości wody w jeziorach. NIK stwierdza, że WIOŚ realizował wprawdzie Program państwowego monitoringu środowiska województwa warmińsko-mazurskiego, obejmujący wody Wielkich Jezior Mazurskich, jednak jego wyniki mogą być podstawą do dokonania stosownych ocen dopiero po zakończeniu cyklu zaplanowanych badań, tj. po 2021 r.
Na podstawie www.nik.gov.pl
fot. pixabay.com, rys. NIK