Starostowie nie kontrolowali terenów zagrożonych osuwiskami – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Kontrola Izby wykazała też, że zza biurka udzielali oni pozwoleń na wprowadzanie zanieczyszczeń do środowiska, bez wizytacji zakładów, których to dotyczyło.
Na terenie 21 powiatów z 28 objętych kontrolą stwierdzono w sumie 501 osuwisk. „Tylko jeden starosta podjął skuteczne działania w celu prowadzenia obserwacji dla części osuwisk zinwentaryzowanych na terenie jego powiatu. Kolejnych dwóch także podjęło takie działania, ale okazały się one nieskuteczne” – zaznaczono w informacji NIK-u.
Niestety, kontrolerzy podkreślają, że wina w tym zakresie nie leży jedynie po stronie starostów. Powszechnie bowiem wiadomo, że starostwa powiatowe borykają się z problemami zdobycia kompletnych, rzetelnych informacji na temat osuwisk. Mimo to administracja rządowa nie zapewniła im skutecznej pomocy.
W ocenie Izby, za te działania powinna odpowiadać jedynie państwowa służba geologiczna, która posiada doświadczenie, zasoby, wiedzę geologiczną i odpowiedni sprzęt umożliwiający prowadzenie monitoringu terenów osuwisk.
Starostwa zaniedbywały też weryfikację w terenie danych o parametrach instalacji zawartych we wnioskach. Na tego typu praktyki natknięto się aż w 23 z 26 skontrolowanych podmiotów. Zdaniem NIK-u, takie działanie było nierzetelne i mogło wpłynąć na jakość wydawanych pozwoleń na korzystanie ze środowiska.
Jest też światełko w tunelu. Izba pozytywnie oceniła m.in. finansowanie działań dotyczących ochrony środowiska i gospodarki wodnej z opłat i kar, jakie przedsiębiorcy płacą za tzw. korzystanie ze środowiska.
Na podstawie: www.nik.gov.pl
fot. www.morguefile.com